75 Kolejny i kolejny facet Toxy
Toxy poznała Krzyśka, w piątek rano na
czacie.
W piątek popołudniu jechała do niego już
autobusem, spędzili cudowną noc razem, wieczorem napisała jak cudownie.
W sobotę rano już wyjeżdżała.
Nie chciała o nim mówić.
Potem było kilku przelotnych facetów, potem
był Michał, na niecały miesiąc (z nim też się starała o dziecko, tzn. ona się
starała) potem ktoś jeszcze.
W końcu poznała Arjuna, chłopak z
nienaganną manierą, sympatyczny i miły z pięknego Mauritiusa…
Toxy chciała bardzo go nam przedstawić, ale
po tylu jej przygodach, umówiliśmy się z Gosią, że unikamy spotkań dopóty
dopóki nie będą ze sobą minimum 1 miesiąc. Toxy o tym nie wiedziała.
Poznaliśmy go na pikniku.
Naprawdę zrobił ogromne i pozytywne
wrażenie.
Traktował ją jak anioła, byli ze sobą
miesiąc i nic się jeszcze nie wydarzyło, żadnego seksu ani nic. Nieźle, tym
bardziej, że ciemniejszych chłopców ciągną jaśniejsze panie i na odwrót.
Kilka dni później już nie byli razem.
Krzysiu ale ja się go wstydzę…On jest „ciapaty”
– mówiła…
Toxy znalazła jeszcze kilka innych powodów,
żeby chłopakowi dać kosza.
Co dziwne, jako jedyny z nich wszystkich
nie dobierał się do niej najszybciej jak tylko się da.
Czyżby na tym przegrał? Może ona chciała
być wykorzystywana?...
Toxy zniknęła z portali randkowych i jakby
się wyciszyła.
Ale lecąc do Polski poznała w samolocie
Roberta.
Cały lot przegadali i chyba coś jeszcze, bo
Toxy ze specyficznym dla niej uśmiechem i akcentem w głosie opowiadała o
podróży…
Było to w sumie oczywiste. Umówiła się z
Robertem, żę do nie poleci do Polski pod koniec roku.
Robert niby wracał tym samolotem już na
stałe do Polski, ale poznał Toxy, i planował wrócić spowrotem.
Minęło trochę czasu, Toxy przed skypem,
kamerki sexonline itp. Bardzo się z tego zwierzała, jak jest cudownie, ile
rozmawiają i robią razem…Musicie go poznać – śmiała się Toxy.
No
miło i fajnie. Po naradzie z Gosią, stwierdziliśmy, że tym razem, 3 miesiące,
nie wcześniej, nie chcemy nikogo poznawać.
To się zrobiło męczące, kogoś poznać, zaraz
ten ktoś znika…
Czuliśmy się w pewnym momencie jakby
wizytówka Toxy a może nawet jak pajace czy zwierzęta z cyrku…
Toxy poleciała na Sylwestra do PL. Dała
znać, że on jest, że ją odebrał, że dojechała itp... J
est cudownie, to jest on, i ma dom, chcę
wracać do Polski, będę mamą a Robert będzie pracował – to się często
przeplatało w rozmowach…
Biedny chłopak, w co Ty się pchasz… Life is
brutal i każdy pilnuje swojej dupy – złote zasady, i tak też trzymaliśmy.
Po powrocie, zaczęły się zgrzyty w domu
Toxy i musiała się pilnie wyprowadzić. Tym razem wprowadziła się w miejsce,
gdzie Robert mieszkał przed wylotem.
Oj jak tu miło i ludzie sympatyczni, i jest
wspaniale i cudownie, nie to co w poprzednim domu… W końcu miał przylecieć
Robert.
Toxy dzwoniła
–
Czeeeść, Co słychać?
Wiesz mam wielką prośbę…
Niestety byłem zawsze zajęty i Gosia też i
tak przez 3 miesiące.
No comments:
Post a Comment